niedziela, 25 marca 2012


W związku z pierwszymi zajęciami "Cóż po antropologii?" powstał poniższy post bardzo luźno związany z tematyką, ale mimo to zapraszam.

 

I. LUŹNE ROZWAŻANIA :)


http://stacjakultura.pl/7,43,17835,Kobieca_sila_w_muzyce,artykul.html
Doszłam do wniosku, iż walka kobiety ze stereotypami w gastronomicznej branży tworzy małą tragikomedię. Skąd ten pomysł, hm… Próbując pozbyć się jednego stereotypu, w którym kobietę- kucharkę, od kiedy pamiętam, postrzega się jako kurę domową, idzie jej równolegle borykać się z kolejnym stereotypem, że świetnym kucharzem może być tylko mężczyzna, bo na przykład ma lepiej wyczulone kubki smakowe. :) Kulinarny projekt "Gastronomia na Obcasach" zwraca uwagę na potrzebę rozwoju kobiet w gastronomii, jednocześnie chce pokazać,że kobieta również może świetnie odnajdywać się w zawodzie kucharza, który nie jest tylko mężczyznom przeznaczony. A doskonałym przykładem jest pewien artykuł "Szefowe na Manhattanie" w popularnej damskiej gazetce ;), który opisał krótką historię sukcesu trzech kobiet. Jedna z nich ambitnie ukończyła słynną , paryską szkołę- Anita Lo- dzisiaj na stolik w jej restauracji czeka się miesiąc. Druga z nich- Sara Jenkins- żadnej szkoły nie ukończyła, podbiła Nowy Jork tradycyjną włoską porchettą. Zaś celem Amandy Cohen była chęć zmiany postrzegania warzyw u Amerykanów, jak się okazało jej restauracja Dirt Candy zyskała popularność. A więc kobietki do dzieła! :)



  

Buszując w bibliotece dotarłam do książki, która według mnie ukazuje kompleks „bycia kobietą” w sferze kuchennej. Jak sama książka wskazuje jest przeznaczona ona dla kobiet, dokładniej gospodyń, oraz została napisana przez kobietę- Marję Śleżańską. Natomiast tytuł „Kucharz Polski” nie sugeruje, że przepisy w niej zawarte mają być pomocną dłonią kobiecej bolączki w gospodarowaniu domem. Raczej nasuwa się myśl, że chodzi o to jak zostać dobrym kucharzem. Użyty rodzaj męski zmylił mnie nieco, dlatego byłam zaskoczona zawartością i przeznaczeniem poradnika ewidentnie kobiecego. We współczesnych realiach jestem w stanie zrozumieć ów kompleks, ale książka jest już siódmym wydaniem książki kucharskiej z 1932 roku. Co z tym fantem począć? ;)

Czy wkraczanie kobiet w świat dotychczasowo okupowany przez mężczyzn oznacza absolutne przejęcie ich stylu życia/pracy?

Biorąc pod uwagę, że współcześnie jesteśmy społeczeństwem silnie zindywidualizowanym i coraz mniej między nami kontaktów łączących się w urozmaiconą sieć interakcji, można by się pokusić, że odpowiedź na powyższe pytanie brzmi NIE. Kobieta może zachować swój indywidualny charakter działania nie kierując się tym, co wyniosło i wynosi wielkich kucharzy na wyżyny uznania, może najzwyczajniej robić swoje i oczekiwać czy ów działania przyniosą wymierne efekty. Jednakże pozostaje jeszcze element, który skłania do odpowiedzi TAK na zadane pytanie. Tym elementem jest zawód, który łączy ludzi w tej specyficznej sferze, wspólna praca tworzy wspólny kanał porozumienia, a więc podobieństwa są nieuniknione.
Ale co z tym wspólnego ma kategoria płci?

II. TROCHĘ SOCJOLOGII

Próba dążenia do osiągnięć, które były głównie przywilejem mężczyzn może być rodzajem faktu społecznego w Durkheimowskim rozumieniu. Następuje zderzenie, a fakty społeczne to nic innego jak wzajemne zależności między jednostkami.A mianowicie kobieta zakładając sobie cel: zostać szefem kuchni, jest zmuszona do przejęcia określonych sposobów myślenia i działania, które tak naprawdę  mogą egzystować  poza jej świadomością indywidualną. Dosłownie przejmuje sposoby myślenia i działania przypisywane kucharzom-mężczyznom, te działania, dzięki którym osiągnęli oni uznanie wśród elity gastronomicznej.

http://supernowosci24.pl/scenariusz-filmu-%E2%80%9Cmis%E2%80%9D/
Jeżeli kobieta chce się pozbyć stereotypu kucharki domowej lub kucharki rodem z komunistycznych barów mlecznych (wielka chochla, biały fartuch, czepek i zazwyczaj brak uśmiechu :) dąży do zdobycia uznania ścieżkami już wytartymi, oczywiście przez mężczyzn. Wpisuje się w ramy już istniejące w sposób dobrowolny nie zdając sobie sprawy z przymusu jaki wywiera na nią środowisko branży gastronomicznej. Kobieta chcąc spełnić marzenie nie zastanawia się nad drogą jego osiągnięcia, liczy się efekt końcowy, a nie sposób dotarcia do celu.


Dochodząc do sedna dostrzegam w kategorii PŁCI ten „opór”, który pogwałcił pewne reguły dotychczas obowiązujące. Kategoria płci, sama w sobie, ujawniła ową dychotomię kobieta vs mężczyzna w gastronomii, w której kobieta jest elementem popychanym ku działaniom często odmiennym od indywidualnych potrzeb/zasad, ze względu na dotychczasową dominację mężczyzn.


III. ANTROPOLOGIA- WISIENKA NA TORCIE

http://partnerki.transfuzja.org/pozycje/partnerki_pl/1248094840-748/2.jpg
Rozróżnienie płci biologicznej od kulturowej zdaje się być kamieniem milowym w walce z dyskryminacją kobiet. Odejście od myślenia, że płeć biologiczna warunkuje wykonywany zawód zdecydowanie ułatwiła sytuację, w której kobiety kulturowo nabywają płeć męską, co mam nadzieję udało mi się zarysować powyżej. Oczywiście istnieje ryzyko całkowitego wyzbycia się kwintesencji kobiecości, ale w antropologii mówi się jeszcze o tak zwanej TRZECIEJ PŁCI, która tworzy kulturowy hermafrodytyzm. Cechy kobiece okazują się być przydatne w domu, ale porzuca się je idąc do pracy lub biorąc udział w życiu publicznym, przedkładając wtedy cechy męskie. Czy nie wydaje się Wam to trochę dwulicowe z naszej (kobiecej) strony…? :) Ale, jeżeli w życiu codziennym rzeczywiście jest to możliwe i można podzielić siebie pół na pół, to czemu nie. Chociaż moim skromnym zdaniem, jeśli jest się kobietą zawsze gdzieś w naszych działaniach objawia się pierwiastek kobiecy. 
http://www.demoty.pl/dwulicowosc-29541


Na przykład wywiązywanie się ze swoich obowiązków i bycie kompetentnym w swojej pracy nie jest przecież przypisane tylko i wyłącznie męskiej naturze. Kobietom między innymi przypisuje się większy zmysł organizacji ze względu na okres macierzyństwa, który jest dla niej trudny w obfitość zajęć i obowiązków- i to jest właśnie ten pierwiastek kobiecy, który wnosimy w swoje poczynania. 

Dzisiaj pojęcie tego co kobiece i co męskie zdecydowanie zmieniło swój kształt, a więc jeśli coś w naszej kulturze od dawna jest tak samo męskie jak i kobiece, czy jest sens dywagować kto od kogo co przejął? Owszem tak, jeśli któraś ze stron czuje, że na tym ucierpiała… A w związku z tym, że często nie odczuwamy owego przymusu zewnętrznego, śmiem wnioskować: nie ma przymusu, nie ma problemu. :)

Nie tylko polityka jest dziedziną zdominowaną przez mężczyzn, sądzę iż gastronomia też im ulega, nadal rozmyślam czy słowo elita realnie jest kwestią męskich przywilejów…???
 Pszczółka Maja :)

Bibliografia:
Durkheim Emile, Co to jest fakt społeczny? [w:] Durkheim, tłum. Jerzy Szacki, Warszawa 1964.
Gołębiewska Elżbieta, Szefowe na Manhattanie [w:] Twój Styl, Numer 6, Czerwiec 2011.
Machaj Irena, Suchocka Renata /red./, Męskość i kobiecość. Czy walka płci?, WSNHiD, Poznań 2009.
Śleżańska Marja, Kucharz Polski, Wydawnictwo KURPISZ S.A.,Poznań 2002.